czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział trzeci

Siedziałam usypiając mojego małego synka, który już od ponad godziny sięnie uspokoił. Naprawdę nie wiem co mu dolega, nie ma czkawki, gorączki, jedzenia ma pod dostatkiem i miłość matki też. Jestem ciekawa o czym myśli taki maluszek, dlaczego płacze.
-No już maluszku, mamusia nie odpuści ciebie na krok do puki nie zaśniesz-jak na dotknięcie magicznej różdżki Max zasnął po kilku minutach. Położyłam go do kołyski po czym włączyłam laptopa. Nie mam za wiele czasu aby z niego kożystać, zresztą nawet nie mam co na nim robić. Kiedy urządzenie się włączyło, kliknęłam na stronę internetową banku po czym się zalogowałam. Od razu weszłam w zakładkę "stan konta" i sprawdziłam ile mam oszczędności. Na koncie miałam 20,450 tysięcy dolarów z czego sporą sumą są pieniądze które ukradłam Justinowi w dniu ucieczki. Ogólnie wiadomo, że w mojej "pracy" zarabia się nie mało, inne dziwki stać na złote zegarki od Rolex, ciuchy od Chanel czy operacje prastyczne na cycki czy tyłek. Ja nie wydawałam majątku na Max'a, a na siebie tym bardziej. Ostatni raz na zakupach byłam może z pół roku temu. 
Czy jestem zadowolona z mojej sumy pieniędzy?  Otóż poniekąd tak bo ja i Max nie żyjemy w biedzie jednak dużo oszczedzam, ale z drugiej strony, kto byłby zadowolony z pieniędzy które zyskał z puszczania się? Chciałabym pójść na studia, zawsze chciałam być prawnikiem, lecz przez ucieczkę z domu dziecka, kiedy mieliśmy z Justinem po 17 lat, nie skonczyłam szkoły. Teraz już za późno, niestety. 
Postanowiłam sprawić sobie trochę przyjemności wybrać się jutro na zakupy, kocham modę, a dobieranie ciuchów to moje hobby. Kocham ubierać siebie jak i Max'a. Mój chłopczyk sobie spał, a jego piżamka składała się z lekkich dresów przylegających mu do ciałka,  jednak luźno oraz bodów z napisem "I Love My Mum", do kąpletu byky tteż z napisem "I Love My Dad", jednak podarłam je i wyrzuciłam z wiadomych powodów.  
Wyłączyłam laptopa wcześniej wylogowując się ze strony banku, po czym poszłam spać. Około godziny 6, obudziły mnie ciche jęki mojego synka, od razu wiedziałam że jest głodny więc nakarmiłam go wcześniej przygotowanym jedzeniem. Mały zasnął podczas podawania mu pokarmu więc położyłam go do kołyski, a sama poszłam się ubrać. Założyłam na siebie bluzkę sięgającą do połowy brzucha, spodnie z wysokim stanem, a na biodra zawiesiłam beżowy sweterek. Po wykonaniu tych czynności postanowiłam przygotować sobie śniadanie składające się z sałatki z kurczaka którą kupiłam dzień wcześniej, do tego przygotowałam herbatę. Normalni ludzie piją na śniadanie kawę, ale nie ja. Ja nienawidzę kawy, za to kocham gorącą herbatę bez cukru. Poczułam nagłą potrzebę zapalenia, dlatego wyciągnągnęłam z torebki mojego e-papierosa. Kiedyś byłam uzależniona od normalnych, ale przeżuciłam się na elektryczne. Wlałam do środka malinowy liquid*
 i zaciągnęłam się kilka razy. 

Chodziłam samotnie po galerii handrowej w której zawsze były tłumy i tak też było dzisiejszego dnia. Max'a oddałam pod opiekę mojej "ulubionej" sąsiadki. Nie chciałam go męczyć zakupami bo wiem ze to nie byłaby dla niego żadna frajda a jedynie męczarnia. 
Na początek weszłam do Zary, mojego ulubionego skepu gdzie od razu rzuciła mi się w oczy czysto biała koszula. Nie było mowy abym jej nie wzięła więc zaraz w ręce miałam już pierwszą torbę wypełnioną nowym nabytkiem. Nagle moją uwagę przykuła para, składała się ona z jakiejś czarnowłosej dziwki, co było widoczne po ubiorze i makijarzu, natomiast drugą osobą był brunet, Justin we własnej osobie. Dziewczyna miała owiniętą rękę wokół jego pasa, a chłopak szedł z widocznym niezadowoleniem na twarzy. Tak bardzo chciałam aby mnie nie zauważyli że wywaliłam się dzieki osobie na którą wpadłam. 
-Nic ci nie jest? Ja nie chciałem, przepraszam. -powiedział męski głos. Podniosłam się z ziemi i spojrzałam na osobę która do mnie mówi. Był to blondwłosy, niebieskooki chłopak z pięknym uśmiechem. 
-Wszystko dobrze, to ja przepraszam, zagapiłam się. -nie myslałam już o Justinie i tej dziwce. Patrzyłam tylko w piekne oczy chłopaka, a na mojej twarzy widoczny był usmiech. Już dawno tak nie patrzyłam na jakiegoś  chłopaka.
-Uhm... chciałabyś gdzieś pójść? Na kawę czy coś.. 
-Nie lubie kawy -boże co ja gadam, jesli on ją kocha to ja też to zrobię!
-To dobrze bo ja tez!-złapał mnie za rękę a na naszych twarzach widniały uśmiechy.-Czy szanowna pani, da się zaprosić na jogurt? 
-Idealnie-zaśmiałam się i poszliśmy. 

Po godzinnej rozmowie spędzonej na jedzeniu mrożonych jogurtów, rozmawiałam z Niallem, bo tak ma na imie, jakbyśmy byli przyjaciółmi od wielu lat. Oczywiście mało o sobie wiemy, on o mnie prawie wcale ale chyba się polubiliśmy. 
-Chcesz się jeszcze spotkać? -zapytał 
-Bardzo chętnie, ale teraz muszę już iść 
-Rozumiem, chłopak czeka -wyglądał jakby mówił to poważnie.
-Co pff, nie mam chłopaka -wyśmiałam go. 
-Dla mnie dobrze, odwiozę cię.-zaprosił mnie do samochodu a ja znów czułam się jakbym miała 17 lat i byłam zauroczona chlopakiem. Przy nim wszystkie myśli i zmartwienia odlatywały.
Po kilkudziesięco minutowej drodze byliśmy pod moją kamienicą. 
-Do zobaczenia! -powiedział 
-Masz mój numer, więc dzwoń -zaśmiałam się i wyszłam z samochodu.
Chłopak odjechał a ja weszłam do środka otwierając drzwi od mieszkania. 
-Halo, jest ty ktoś?
-Oczywiście kochanie -usłuszałam i zobaczyłam Justina trzymającego w ramionach moje dziecko.

*Liquid to coś co się pali w tym papierosie, są różbe smaki 

Da bum tss jest rozdział! 
Podoba wam się? 
Mało się w nim dzieje ale za to dużo będzie dziać się w następnym. 
Jeśli macie jakieś pytania do mnie lub dotyczące blog to stworzyłam aska ask.fm/versacegomez 
Reklamujcie blogi w zakładce spam, bo zamierzam stworzyć zakładkę "polecam" więc moze wasze blogi się tam znajdą. 


8 komentarzy: